poniedziałek, 7 listopada 2022

„Dracula. Klątwa wampira” Jonathan Green (recenzja)

 



Zapraszam Was na wyprawę do Transylwanii, gdzie zło nie umarło, a dzieci nocy w mrokach ciemności zawodzą do blasku księżyca. Ale musicie uważać, roztropnie stawiać każdy krok w gęstych lasach i pustych korytarzach zamku Draculi. Bo stracić możecie to, co najcenniejsze – własną krew.


W grze książkowej to Wy jesteście bohaterami, podejmujecie decyzje, od których zależy czy żywi zakończycie przygodę, czy może znajdą Was nad ranem z rozszarpanym gardłem, gdzieś na skraju rzadko uczęszczanego gościńca.




W „Klątwie wampira” wcielić się możemy w bohaterów znanych z książki i filmów o Draculi: młodego prawnika Jonathana Harkera, jego narzeczoną Minę Murray, czy wreszcie doktora Johna Sewarda (co ciekawe, w trakcie gry jest możliwość niejednokrotnej zmiany postaci), a nawet grać najsłynniejszym w historii krwiopijcą. 




Zasady są podobne jak w poprzednich grach Jonathana Greena. Jeśli graliście w „Złego Czarnoksiężnika z Oz” lub „Koszmar Alicji w Krainie Czarów” szybko się w nich odnajdziecie. Jeśli nie, są bardzo fajnie i jasno wyjaśnione na początku książki. Mamy kartę postaci, na której zapisujemy stan swoich cech (zręczność, walka, wytrzymałość) i zdobywane w trakcie rozgrywki przedmioty, które często mogą uratować nam życie. Cechy mogą zmieniać się w trakcie rozgrywki i są istotne w walce z potworami, których wiele spotkamy na swojej drodze. Niestety też nieraz przyjdzie nam zginąć. Ale tu mam dobrą wiadomość: zawsze możemy rozpocząć od nowa.




Gra ma niesamowity klimat, potęgowany przez grafiki, których autorem jest Hauke Kock. Jeśli lubicie grozę, wampiry, gotycki klimat to gra jest dla Was idealną propozycją. Polecam.


Artur






4 komentarze: