niedziela, 8 sierpnia 2021

„To nie moja wina” Sebastian Sadlej (recenzja)



 „To nie moja wina” Sebastian Sadlej (recenzja)


Kto nie chciał nigdy rzucić wszystkiego, wyjechać gdzieś daleko, zacząć od nowa, a przynajmniej na moment uciec od zgiełku? Pewnie każdy, ale zazwyczaj ktoś, coś nas trzyma w miejscu. Sezon urlopowy jeszcze trwa, i jeśli nie byliście w Bieszczadach w ogóle, albo w tym roku, to warto przenieść się tam choćby za sprawą powieści „To nie moja wina” Sebastiana Sadleja. 


Krzysztof Smolan z dnia na dzień zostawia wszystko (pracę, żonę, stygnące ciało ojca) i wyjeżdża w Bieszczady. Jego młodszy brat Dawid przekonany o winie Krzyśka wyrusza za nim. 


Powieść trzyma w napięciu, rozwiązanie tajemnicy sprzed lat nie okazuje się wcale łatwe. A do tego dochodzą jeszcze inne sekrety. To nie moja wina, że nie dało się odłożyć książki. A potem moje myśli krążyły wokół zagadki. 


Cieszę się, że ta powieść się ukazała. I że jest tak dopracowana. Mam na myśli, przez lata wypracowany styl autora i to się czuje. Do tego tak ciekawa historia, nawiązywanie do przeszłości. Zapewniam, że wszystko się układa w intrygującą całość. Zakończenie jest wzruszające i szklą się potem oczy. Czułam, że to będzie dobry debiut i nie myliłam się. Autor wykonał kawał świetnej roboty i to zdecydowanie była literacka uczta, szczególnie w zapisie przeżyć Krzysztofa. 


Chociaż w Bieszczadach byłam tylko raz, podczas lektury udzieliła mi się tęsknota za tym miejscem, za górami, za wolnością, za witaniem się na szlaku, zmęczeniem i satysfakcją z pokonanej trasy, za butami z zaschniętym błotem jak u prawdziwego turysty i za „morderczą przeprawą na łąkę”. Nie znam może takich prawdziwie dzikich Bieszczad, ale dla mnie i tak był to najdzikszy zakątek. I standardy nie mające wiele wspólnego z all inclusive i kwatery nie prima sort. Może nie aż takie jak u Mietka (kto przeczyta będzie wiedział o co chodzi, ale do tej było blisko). Ale to też był urok tego miejsca. Bieszczady to jednak magia. A jeśli nie możecie tak po prostu udać się na odpoczynek, a chcecie poczuć się jak w górach, to sięgnijcie po powieść „To nie moja wina” Sebastiana Sadleja. 


Mocny debiut, na który warto zwrócić uwagę. 



Paulina



Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu SQN




Tytuł: To nie moja wina
Autor: Sebastian Sadlej
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Data wydania: 28.07.2021





7 komentarzy:

  1. Bardzo chcę przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto. Bardzo przyjemnie się czyta, i bardzo polecam. To naprawdę udany debiut. Chwilami autor stworzył klimat jak z Rancho, jest humor, jest też czarny humor, który uwielbiam. Mamy wątek kryminalny, śledztwo, tajemnice, sekrety rodzinne, rodzinną historię, opowieść o krzywdzie, winie. Słowem idealny miks gatunkowy i nadal jestem pod wrażeniem tej opowieści.

      Usuń
  2. Nie słyszałam jeszcze o tej książce, dobrze, że o niej piszesz. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powieść warta przeczytania. Pojawia się po niej i w trakcie lektury tęsknota za wyprawą w góry.

      Usuń
  3. Też uważam, że to bardzo dobry debiut. Z pewnością sięgnę też po kolejne książki Sebastiana Sadleja, jeżeli się ukażą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie skończy się na tak dobrym debiucie. I czekam na kolejne powieści autora. Po pierwszych akapitach wiedziałam, że będzie dobrze, a później nie chciałam odkładać książki. To dobra decyzja wydawnicza i widać, że książka się podoba. Przyznam, że debiutów jestem ciekawa czasem nawet bardziej.

      Usuń
  4. Zostawiam wiec wszystko i ruszam za bohaterem w Bieszczady. Na pewno mi sie spodoba ta ksiazka. Ostatnio bylam w Bieszczadach jako male dziecko :)

    OdpowiedzUsuń