„Pamięć absolutna” reż. Len Wiseman
Douglas Quaid (Colin Farrell) ma kochająca żonę i (może nie do końca wymarzoną) pracę w fabryce robotów policyjnych. Jednak powracające dziwne sny sprawiają, że zaczyna chcieć od życia więcej. To prowadzi go do firmy zajmującej się wszczepianiem do podświadomości fałszywych wspomnień. Szkopuł w tym, że nie mogą one w najmniejszym stopniu pokrywać się z własnymi. Douglas raczej nigdy nie był tajnym agentem, więc z entuzjazmem poddaje się działaniu zaaplikowanych środków. Jednak, jak się domyślacie, coś idzie nie tak. Od tej pory życie Quaida zmienia się. Wszystko okazuje się inne, niż do tej pory sądził, a on sam staje się najbardziej poszukiwaną osobą w państwie.
Najpierw było opowiadanie Philipa K. Dicka „Przypomnimy to panu hurtowo” z lat sześćdziesiątych. Później ekranizacja w reżyserii Paula Verhoevena z główną rolą Arnolda Schwarzeneggera. „Pamięć absolutną” z 1990 roku zapamiętałem bardzo pozytywnie. Nie wiem na ile miało to związek z jakością filmu, a ile jest w tym nostalgii za czasami (i filmami) mojego dzieciństwa. Może jedno i drugie ;) Dlatego bardzo chętnie sięgnąłem po remake z 2012 roku pod tym samym tytułem.
Już po chwili oglądania naszła mnie refleksja, że to nie było tak. Później kolejny i kolejny raz. Najwidoczniej spodziewałem się tak modnego w świecie filmu, wiernego odtworzenia pierwowzoru z innymi aktorami i lepszymi efektami specjalnymi. Oglądałem i porównywałem dalej, komentując różnice w obydwu wersjach. A było ich wiele, bo te dwa filmy wspólny mają tylko motyw wyjściowy, później fabuły rozjeżdżają się. Ale to, co początkowo było irytujące, stało się… największym atutem filmu. Zamiast oglądać kolejną wersję znanego tytułu, wczułem się w historię i nie znając fabuły, z przyjemnością śledziłem losy robotnika, który okazał się być superagentem (to jest ten wspólny motyw wyjściowy).
A teraz o tym, co mi nie zagrało. Jeśli ktoś jak ja, nie jest fanem rozciągniętych do granic możliwości sensacyjnych pościgów i strzelanin, może być odrobinę zawiedziony. Film spokojnie można by skrócić z prawie dwóch godzin do dziewięćdziesięciu minut. Nawet nie zrekompensowały mi tego wszechobecne efekty specjalne (bo wolę jednak kino science fiction z fajerwerkami, ale bardziej klimatyczne jak chociażby „Obcy” Ridleya Scotta), ale inna niż w starszej części fabuła już odrobinę tak. Gdyby film był kropla w kroplę podobny do wersji z początku lat dziewięćdziesiątych, znudziłby mnie niemożebnie. A tak otrzymałem przyzwoite kino akcji (bo więcej tu tego gatunku niż fantastyki) z rozwleczonymi scenami szalonych pościgów.
Polecam fanom połączenia akcji i science fiction i wielbicielom filmu Paula Verhoevena (tak dla porównania obydwu wersji).
Artur
Scenariusz: Kurt Wimmer / Mark Bomback
W rolach głównych: Colin Farrell, Kate Beckinsale, Jessica Biel
Rok premiery: 2012
Gatunek: science fiction
Oglądałam oczywiście kultowy film z lat 90. Tego jeszcze nie miałam okazji oglądać.
OdpowiedzUsuńFilm jest tak inny od poprzedniej wersji, że ogląda się jak zupełnie inny film.
UsuńTakie filmy nie są dla mnie.
OdpowiedzUsuńBędzie też o innych filmach, może znajdziesz coś dla siebie :)
UsuńMam w planach ten film. Jak znajdę trochę czasu to na pewno go obejrzę. ;)
OdpowiedzUsuńPościgi są odrobinę za długie, ale mimo wszystko warto :)
UsuńPierwszej wersji nie widziałam, tę tak. Mnie akcje pościgu właśnie nie bardzo się podobają, i chętnie bym je sporo skróciła. Ale fabuła była wciągająca.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia, skróciłbym film o dobre 15-20 minut.
UsuńMam sentyment do starej wersji, ale nowa również mnie wciągnęła i dobrze ją wspominam. Len Wiseman, reżyser filmu z Colinem Farrellem, ma dobrą rękę do odświeżania marek spod znaku akcji. To dzięki niemu "Szklana pułapka" powróciła swego czasu w bardzo dobrym stylu za sprawą czwartej części cyklu. :)
OdpowiedzUsuńMnie też nowa wersja przypadła do gustu i obejrzałem z przyjemnością. Jedynie co skróciłbym to sceny pościgów.
Usuń