Czytając książkę, mamy wrażenie, że zanurzamy się w studnię, otchłań bez dna, niekończącą się historię demoralizacji i zbrodni. Kościół dawno przestał być instytucją kojarzoną z dobrocią i miłością. Przez lata zapracował na łatkę instytucji przesiąkniętej złem i rozkładem, bezdusznej korporacji pełnej układów. I pracuje nad tym do dziś.
„Bielmo” to historia upadku autorytetu, jakim był Jan Paweł II, ale i cały kościół, który nie robi nic, by rozliczyć krzywdy i ukarać sprawców. To ważna publikacja, którą powinien przeczytać każdy. Bo tytułowe bielmo na oczach mają nie tylko ludzie kościoła, udający ślepych na krzywdę, którą wyrządzili i wyrządzają innym. Bielmo również zasłania oczy wielu polskich katolików, którzy nie widzą, albo nie chcą zobaczyć tego, co dzieje się w kościele. Ta książka powinna pomóc im otworzyć oczy i zobaczyć świat takim jaki jest, bez lukru i cukru, nawet jeśli to będzie bolesne.
W książce pada wiele nazwisk, które okryły się niesławą. Juliusz Paetz, Teodor McCarrick, Wiktor Skworc, Marcial Maciel Degollado, Edward Janiak, Henryk Gulbinowicz, Sławoj Leszek Głódź, Tadeusz Rakoczy i wreszcie kardynał Dziwisz. A ta litania to tylko wierzchołek góry lodowej.
Minął czas, gdy pytaliśmy czy Jan Paweł II wiedział o mnożących się przez dziesięciolecia i zamiatanych pod dywan przypadkach pedofilii w polskim i światowym kościele. Wiele osób informowało go o nadużyciach (Wanda Półtawska osobiście wręczyła papieżowi list na temat sprawy Paetza, a papież nie zareagował). Dziś można zadać tylko pytanie: „dlaczego nie zrobił nic w obronie ofiar?”
„Bielmo” to ważna i potrzebna książka. I mimo że dla niektórych może być trudna w odbiorze, warto się z nią zapoznać i nie krzyczeć, że to kolejny atak na kościół i papieża (dawno już upadł mit kościoła, jako oblężonej przez wrogów twierdzy). Polecam.
Artur
Bardzo interesująca książka.
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
UsuńTrzeba się mierzyć z tego typu tematami. Zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńPrzed pewnymi sprawami nie da się uciec i udawać, że problem nie istnieje.
Usuń